Ona z kolei szybko zauważyła, że nazwa jest grą słów Hensley'a, tłumacząc wspierającej ją koleżance katolickiej, że "jest ona uwłaczająca dla lesbijek i wkłada je do koszyka stereotypów". Wolę nazwę sojusznik". A teraz, skoro zastanawiam się, jak długo potrwa, zanim zadzwoni do mnie w paskudnej wiadomości na Facebooku, w której oskarża się mnie o bycie "kurtką ratunkową", muszę zapytać, czy jest lesbijką w szafie, która próbowała uciec, co u licha mamy myśleć? Przecież adwokat nazwał ją najlepszą lesbijską przewodniczącą college'u w kraju i ma jej numer. Byłaby łatwym wyborem dla Oprah Winfrey, nie sądzisz? Może w końcu wyszła, bo została zaproszona na Sastina Show? Czytałam już, że to, że nie jest hetero, "czyni z niej idealną dziewczynę do plakatów o lesbijskich prawach" (co oznacza, że tylko dlatego trzymam wszystkie moje ciuchy na sobie - nikt poza lesbijkami nie chce tego widzieć!). Jej publiczną platformę można by rozbudować na znacznie większe sposoby. Jak zaznaczyły już odważne i nieustraszone feministki z kampusu, kiedy Sastina zdecyduje się wyjść za mąż, może odnaleźć w sobie innego znaczącego i pokochać ją z równym zapałem. .